ROZWÓJ & ŚWIADOMOŚĆ

JAK PRZEŻYĆ ŻAŁOBĘ

Wczorajszy Dzień Wszystkich Świętych natchnął mnie do napisania dzisiejszego postu. Powróciła pamięć o ludziach, którzy odeszli… i refleksja o tym, jak na to odejście reagujemy.

Śmierć bliskich jest jednym z trudniejszych momentów w życiu i niestety nieuniknionym. Każdy przeżywa taką stratę na swój własny sposób. Niektórzy nie są w stanie zmierzyć się twarzą w twarz ze swoim bólem. Czują tak wielki strach przed emocjami wynikającymi z utraty bliskiej osoby, że uciekają przed żałobą na różne możliwe sposoby – w pracę, albo inne zajęcia, byleby tylko nie stawić czoła temu, co ich spotkało i tego nie poczuć. Gdy tylko pojawiają się w głowie myśli krążące wokół tego tematu, to świadomie lub nieświadomie natychmiast się ich pozbywają, zastępując je innymi, związanymi z codziennym życiem.  Tego typu emocjonalne uniki nie są jednak wcale dobre. Nie da się  niestety ominąć przeżycia bólu żałoby szerokim łukiem bez ponoszenia tego przykrych przyszłych konsekwencji. Co się dzieje z  rozpaczą i smutkiem na które sobie nie pozwoliliśmy po stracie ukochanej osoby? One nie znikają. Zostają uwięzione w ciele i umyśle i z pewnością przypomną kiedyś o tym, że wciąż tam są ukryte. W jaki sposób mogą dać o sobie znać? W różnych formach, które będą zakłócać codzienne życie – przykładowo  poprzez nagłą chorobę, stale obniżony nastrój, albo uwikłanie w jakiś nałóg. To nie musi nastąpić od razu, lecz czasem nawet po wielu latach.  Wtedy człowiek się zastanawia skąd wziął się dany problem i pewnie do głowy mu nie przyjdzie, że depresja, nagłe napady lęku, alkoholizm, albo rak żołądka mogą mieć jakiś związek ze zdarzeniem sprzed lat.

Emocje pojawiają się po to, by je zauważyć i jak najgłębiej przeżyć. One chcą zwrócić na siebie naszą uwagę. Z emocjami jest podobnie jak z dziećmi. Czy dziecko pragnące zwrócić na siebie uwagę odpuści, jeśli nie osiągnie swojego celu? Raczej nie, bo jeśli np. jest głodne, to nie zamilknie, tylko będzie coraz głośniej płakać, a jeśli to nie pomoże, to zacznie krzyczeć, a nawet tupać nogami, dopóki nie zwrócimy na nie uwagi i nie zaspokoimy jego potrzeb. Podobnie jest z emocjami.  Jeśli je zignorujemy i schowamy gdzieś  głęboko w zakamarkach naszego jestestwa, by nie mieć z nimi kontaktu, to one pewnego dnia zareagują właśnie ze zdwojoną siłą – wybuchną tym wielkim krzykiem i płaczem chcąc nam pokazać, że nadal tam są i czekają, aż damy im to, czego potrzebują: naszą uwagę.

Jaki z tego płynie wniosek? Gdy  pojawia się rozpacz,  nie należy przed nią robić uników, tylko z nią pobyć i poczuć. Przeżyć swoją żałobę. Przeżyć swój ból i smutek, nie uciekać od niego myślami, tylko dać sobie w ciszy na to czas. Czasem nam się zdaje, że jeśli się w tym naszym smutku zatopimy, to on nas już całkowicie pochłonie i nie pozwoli powstać, ale to nieprawda. Jeśli damy sobie przyzwolenie, by go  przeżyć całym sobą, to nadejdzie w końcu dzień, że poczujemy od niego wolność, a jego miejsce wypełni radość. Nieprzeżyta w odpowiednio głęboki sposób żałoba może natomiast spowodować, że już nigdy z tego smutku nie wyjdziemy i będzie się on ciągnąć latami.

Kilka miesięcy temu przeczytałam w internecie, że pewnej kobiecie, która zajmuje się prowadzeniem warsztatów rozwojowych, zmarła ukochana Mama. Otwarcie Ją opłakiwała mówiąc o swojej rozpaczy.  Wiele osób próbowało Ją pocieszać na różne możliwe sposoby. Niektórzy uważali, że człowiek świadomy, od lat ugruntowany w rozwoju osobistym i duchowym, powinien  bez problemu poradzić sobie ze śmiercią bliskich bez  opłakiwania ich ani popadania z tego powodu w smutek,  poprzez zrozumienie, że zmarła osoba jest już szczęśliwa, bo poszła do Źródła. Ja nie podzielam tego typu poglądów, bo bez względu na poziom rozwoju, każdy jest przede wszystkim człowiekiem. A człowiek dopóki ma ciało, ma również emocje i powinien je przyjmować, jeśli tylko wyczuje, że się w nim pojawiają. Nie należy od nich uciekać i  bycie świadomym czy nieświadomym nie powinno tu być żadnym wyznacznikiem określającym jakie uczucia w związku z tym powinniśmy lub nie powinniśmy odczuwać. Przecież to nie my o tym decydujemy. Emocje po prostu się w nas pojawiają, nie pytając nas o zdanie czy ich chcemy czy nie. A osoba, która twierdzi, że jest na tyle świadoma, że dość szybko uporała się z żałobą, okłamuje samą siebie. Ona wcale z nią sobie nie poradziła, ona tylko jej jeszcze nie przeżyła, nie doświadczyła, gdyż przed nią uciekła. Ten etap wciąż jest przed nią. Organizm sam o to kiedyś się upomni. W którymś momencie, może po latach, zacznie dawać znaki, że już czas, by odrobić zaległą lekcję: zajrzeć w siebie głębiej i spotkać się ze wszystkim tym, przed czym się do tej pory uciekało. Ten proces jest zawsze bolesny, ale to jedyny skuteczny sposób. Aby zostać emocjonalnie uzdrowionym od bolesnych uczuć, trzeba w nie najpierw wejść i je przeżyć. Innej drogi ich wyjścia z ciała nie ma. Brak tu drogi na skróty. W tych najcięższych chwilach pytamy: „Jak dalej żyć”? będąc pewnym, że tym razem nie damy rady… a tu pojawia się zachęta, by wejść w ten ból jeszcze bardziej… I co się dzieje? Jednak podnosimy to nasze wyczerpane bólem emocjonalnym ciało i okazuje się, że nadal żyjemy, wciąż trwamy, choć czasem nie wiemy jakim cudem…. Okazuje się, że jesteśmy silniejsi, niż nam się początkowo wydawało. A po każdym przeżytym cierpieniu jeszcze bardziej wzmacnia się w nas wewnętrzny duch.

Nie ma chyba gorszej rady udzielonej osobie w żałobie niż teksty typu „ nie ma co płakać, czas wrócić do normalnego życia” albo „weź się w garść, dosyć już tych smutków.” Lepiej nie pocieszać, nie oceniać, nie dawać rad, bo i tak nic nie jest w stanie ukoić bólu. Lepiej po prostu być z tą osobą, pozwolić jej się przy nas wypłakać, przytulić jeśli trzeba.

Nawet jeśli ktoś wpadł w depresję po stracie kogoś bliskiego, to nie jest to depresja, którą należy leczyć, by się jej za wszelką cenę pozbyć. Jeśli sobie na nią pozwolimy na dostatecznie głębokim poziomie, to ona pewnego dnia samoistnie minie. Świadome przejście przez ból i cierpienie jest uzdrawiające, transformacyjne. Nie należy poddawać ocenie żadnych ze swoich emocji, tylko w nie wejść, zajrzeć co się za nimi kryje.

W naszej kulturze nie jesteśmy niestety nauczeni przeżywania wszystkim emocji. Przyjęło się, by wmawiać chłopcom, że nie wolno im płakać jeśli chcą być prawdziwymi mężczyznami. Od małego uczą się oni tłamszenia swojego smutku, a potem wszyscy się dziwią dlaczego mężczyźni żyją krócej niż kobiety. Te niemile widziane emocje próbowano z nas od najmłodszych lat wyplenić. Dopiero w ostatnich latach się to zmienia. Na szczęście.

Życie chce, byśmy byli autentyczni, prawdziwi, a przestajemy tacy być jeśli nie przyjmujemy tego, co się w nas samo pojawia i wykorzystując jeden z mechanizmów obronnych udajemy, że tego nie ma. Gdy masz ochotę płakać, to płacz. Jeśli najchętniej byś wył, szlochał i walił w poduszkę z powodu swojej niemocy i bezsilności, to zrób to. Jeśli  masz wrażenie, że żal, poczucie straty, pustka, samotność nadchodzą wielkimi krokami, to pozwól sobie z nimi pobyć. Wiedz, że nie jesteś sam. Zjednocz się sercem ze wszystkimi  ludźmi cierpiącymi aktualnie z podobnego powodu co Ty. Wszyscy wcześniej czy później musimy się zmierzyć z podobnymi uczuciami, bo nieuniknione sprawy ludzkie nie ominą kogoś, kto zwie się człowiekiem.  Przyjmij zatem swój smutek. Zaakceptuj go. Zauważ go. Poświęć mu swoją uwagę.

To o czym piszę dotyczy też dzieci. Często nie dopuszcza się ich do uczestnictwa w pogrzebie bliskich osób i niekiedy cała rodzina udaje przed nimi, że nic się nie stało. A przecież one i tak wyczuwają co się dzieje i jeśli nikt z nimi o tym nie porozmawia, to będą czuły lęk. Nieprzeżyta właściwie żałoba może doprowadzić je z czasem do różnego rodzaju dolegliwości i powikłań. Dlatego wszystkim, bez względu na wiek, należy pozwolić przeżyć żałobę i zaakceptować każdą reakcję jaka się pojawi – złość, smutek, tęsknota, rozpacz czy jeszcze coś innego.

Kochani, trudny i bolesny jest ten dzisiejszy temat, ale bardzo ważny w drodze do szczęścia. Trzeba najpierw odpowiednio mocno wejść w swój smutek, by mogła pojawić się potem radość. Trzeba najpierw zanurzyć się w swoim bólu, by móc się z nim ostatecznie pożegnać. Tylko przyjęcie wszystkich swoich uczuć z otwartymi ramionami sprawi, że w przyszłości nasze szczęście nie będzie blokowane żadną uwięzioną w ciele uwierającą nas od środka emocją. 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *